Praca w gastronomii nie wymaga szukania adrenaliny, ona jest w pakiecie. W gastro tempo i zmienność są po prostu wpisane w tę pracę. Branża działa szybko, głośno i bez marginesu na błąd, a to generuje stres, który pracownicy czują codziennie. Według raportu 15% pracowników gastronomii odczuwa bardzo wysoki poziom stresu, głównie przez presję czasu i dynamiczne warunki. Badania potwierdzają to, co menedżerowie wiedzą od dawna: niepewność organizacyjna i ciągłe “coś się dzieje” są jednym z najpoważniejszych stresorów. W tym środowisku codzienna praca często działa tylko do pierwszego telefonu z informacją o nieobecności, a menedżer przełącza się w tryb szybkiej reakcji, zanim jeszcze dopije poranną kawę.
W gastro kryzysy nie wynikają z wielkich błędów, tylko z drobiazgów, które potrafią przewrócić całą zmianę. Jeden pracownik mniej, dostawa przesunięta o pół godziny, niespodziewana fala gości i cały plan układany rano już nie działa.
Branża pracuje bez sztywnego rytmu i bez stabilnych godzin, co potwierdzają branżowe analizy (Horeca Polska). Do tego dochodzi ciągła zmienność obłożenia i sezonowe skoki, które potrafią wywrócić grafik z godziny na godzinę (Przegląd Gastronomiczny). Nawet świetnie zorganizowana praca zmianowa działa trochę jak domino - wystarczy, że jedna kostka się przesunie, a menedżer zaczyna układać całość od początku.

W każdej gastronomii trudno mówić o spokojnym rytmie pracy. Ludzie pojawiają się i znikają między salą, kuchnią, zapleczem i dostawami, a każde z tych miejsc ma swój własny obieg informacji. Badania nad codziennością małych lokali pokazują, że ta praca jest elastyczna, ale jednocześnie pełna niepewności. (por. Praca w „małej gastronomii”…)
Trzeba jednak pamiętać, że sama praca w gastro ma wiele procedur. Kuchnia i sala działają według swoich schematów - receptury, kolejność wydawki, przygotowanie stacji, sprzątanie po zmianie. Do tego dochodzą obowiązki sanitarne i BHP oraz standardy wynikające z HACCP, które nadają pracy stały rytm. Bałagan zaczyna się dopiero wtedy, kiedy chodzi o przekazywanie informacji i ogarnianie zmian - tu brakuje narzędzia i dlatego wszystko ląduje na privach, kartkach i grupach.
Komunikacja w gastro działa pod presją i często bez ustalonych zasad. Kiedy każdy przekazuje informacje w innym miejscu, menedżer musi je łapać w locie, a część z nich znika szybciej, niż zdąży trafić do grafiku.
W gastro menedżer nie ma “zadań na dziś”. Ma ludzi, a ludzie potrafią wywrócić dzień bardziej niż pełna sala. Ktoś po wczorajszej awanturze z klientem dalej nosi to na twarzy. Ktoś trzeci wygląda, jakby zaraz miał powiedzieć “mam dość”. Każdy ten sygnał trafia najpierw do menedżera. On musi to złapać, zanim atmosfera się zagotuje, bo kiedy emocje puszczą, cała zmiana potrafi się posypać.
To też praca, która przyciąga osoby dobrze funkcjonujące w środowisku wysokiej zmienności. Badania wskazują, że część osób z ADHD dobrze odnajduje się w szybkim tempie pracy – pod warunkiem, że ramy są jasne. Dlatego to, co dla innych jest chaosem, dla nich bywa po prostu naturalnym sposobem pracy.
Jedna osoba (najczęsciej menadżer) musi w locie ogarniać emocje pięciu różnych osób, jednocześnie pilnując, żeby zamówienia nie poszły w kosmos. To właśnie z tego biorą się pożary, a nie z “braku organizacji”. W takim miejscu pracy doświadczenie menedżera ma ogromne znaczenie.
Największy pożar zaczyna się wtedy, kiedy brakuje ludzi. A w gastro brakuje ich ciągle. Jedni odchodzą, bo nie wytrzymują zmianowego życia. Inni łapią robotę na chwilę, a potem znikają bez podpisania umowy i bez słowa. Kolejni wracają po dwóch tygodniach, ale już nie na pełny wymiar. Do tego sezonowość: jednego miesiąca masz ekipę, która działa, a następnego pół składu do wymiany. Nie pełny etat, umowa na czas nieokreślony są tutaj rzadkością.
Rekrutacja? W teorii prosta. W praktyce: trzy rozmowy, pięć wiadomości, ktoś nie przyjdzie, ktoś zapomni, ktoś wpadnie tylko “zobaczyć, jak tu jest”. Każda taka luka uderza w menedżera, bo to on musi łatać grafik, przesuwać ludzi, prosić kogoś o dodatkową godzinę i liczyć, że nikt nie padnie ze zmęczenia. I właśnie w takich momentach widać, jak krucha jest cała konstrukcja. Jeden brakujący człowiek zmienia tempo pracy całego lokalu.
A do tego dochodzi konieczność elastyczności - kelner musi umieć zastąpić sommeliera, kucharz czasem przejmuje zmywak, a obsługa potrafi przyjąć zamówienie telefoniczne. To nie wyjątki, tylko codzienność. Elastyczność zespołu ratuje zmianę - ludzie potrafią się zastąpić - ale przy dużej zmienności oznacza to po prostu więcej rzeczy do dopilnowania.

Tabaka w gastro nie kończy się nigdy, bo branża opiera się na momentach, kiedy w kilka minut pojawia się tyle gości, że cały lokal wchodzi na czerwone obroty. To testuje wszystko naraz: komunikację, ogarnięcie kuchni, tempo sali i to, czy procedury naprawdę działają. Jest też kilka rzeczy, które pomogą Ci zapanować nad tym wcześniej.
Dobra komunikacja w gastro to nie “rozmowy motywacyjne”, tylko proste zasady, które pomagają ludziom działać szybciej. Najlepiej sprawdza się jedna rzecz: krótkie, jasne komunikaty przekazywane na bieżąco - kto za co odpowiada i co jest najważniejsze. Badania pokazują, że pracownicy działają spokojniej, gdy wiedzą, czego się spodziewać, nawet jeśli tempo jest ostre (Horecaline). Dlatego, zamiast długich odpraw, lepiej wprowadzić krótkie “kto co robi” na starcie, a w trakcie - szybkie aktualizacje, kiedy coś się zmienia. To zmniejsza stres i ryzyko niedopowiedzeń, które najczęściej powodują spięcia na zmianie.
Najwięcej chaosu bierze się z tego, że każdy zgłasza dyspozycyjność inaczej. Dlatego warto ustalić jedną zasadę: jeden kanał, jedna forma, jeden termin. Bez wyjątków. Badania o pracy w małych lokalach pokazują, że improwizacja działa tylko do momentu, w którym osób na grafiku robi się więcej. Branża funkcjonuje szybko, więc prosty standard wystarczy: dyspozycyjność wysyłamy zawsze w to samo miejsce (np. time8.io) i zawsze do określonego dnia tygodnia. To porządkuje informacje i pozwala menedżerowi planować zmiany bez przeszukiwania DM-ów, zeszytów i prywatnych wiadomości. Największy spokój daje to, kiedy wszystkie informacje trafiają w jedno miejsce - wtedy menedżer nie jest już centralą, która musi wszystko pamiętać.

Rotacja w gastro jest duża i będzie duża. Da się ją wyhamować, jeśli zespół ma kilka stałych punktów. Najprostsze działają najlepiej: stały trzon ludzi na kluczowych pozycjach i jasne zasady wdrożenia nowych osób. Rynek pracy w gastro jasno pokazuje, że to nie benefity zatrzymują pracowników, tylko przewidywalność nawet minimalna.
W gastro cała zmiana stoi na zgraniu ze sobą ludzi. Kiedy zespół się lubi, ufa sobie i po prostu "gra razem", praca idzie płynnie nawet przy trudnych momentach. W takich ekipach komunikacja dzieje się naturalnie - jedno słowo, jeden gest i każdy wie, co jest priorytetem. I to właśnie odróżnia dobre lokale od przeciętnych. Ludzie czują, że są w tym razem. A gdy tego zgrania brakuje, wszystko sypie się szybciej: wystarczy jedno nieprzekazane info, drobna spina na zmianie i cały dzień potrafi stanąć. Dobranie zespołu i utrzymanie tej chemii to jedno z najważniejszych zadań menedżera.
Możesz mieć najlepszy grafik, świetnych ludzi i kawę premium, a i tak coś się wywróci w najmniej odpowiednim momencie. Jeśli jednak wszyscy wiedzą, gdzie wpisują dyspozycyjność i kto jest na zmianie, zaczyna się to spinać: szybciej startujecie i macie zdrową komunikację. I wtedy tempo pracy wreszcie da się kontrolować.
Nie chodzi o to, że nagle będzie spokojnie. W gastro spokojnie bywa tylko po zamknięciu. Chodzi o to, żeby te codzienne niespodzianki nie rozwalały Ci zmiany.
Jeśli grafik pracy nie jest wspierany przez narzędzie, które informuje o zmianach, ktoś musi robić to osobiście. Najczęściej Ty. Cały ciężar informowania spada na Ciebie, zamiast na system, który powinien wprowadzać zmiany w grafiku pracy automatycznie. Czy da się to ogarnąć lepiej? Zanim przejdziemy do rozwiązań, warto zobaczyć, gdzie dokładnie to nie działa.
Kiedy nadchodzi ten moment na układanie nowego grafiku pracy, wracasz do procesu, który znasz na pamięć. Otwierasz plik, dopinasz dyspozycyjność, sprawdzasz wcześniejsze ustalenia i porządkujesz wszystko tak, jak robisz to od miesięcy. Grafik musi powstać, to stały punkt w Twoim kalendarzu. Ale czy czasem nie masz wrażenia, że układanie go wchodzi w "tryb tabaki"?
Coraz więcej firm wraca do biur. Tłumaczą to potrzebą lepszej komunikacji, większej kontroli i odbudowy kultury pracy. My od lat pracujemy w pełni zdalnie i widzimy, że to też może działać. Pod jednym warunkiem: musi być dobrze poukładane.
Zostaw swój email i otrzymaj wczesny dostęp do platformy, która zmieni sposób zarządzania Twoim zespołem. Pierwsi użytkownicy otrzymają również bezpłatny okres próbny na 3 miesiące.